Przeskocz do treści

Ukraina i NATO

9 Maj, 2022
tags: ,

Ukraina – państwowość, która wyrosła z –

Cyt.

Rozwój wypadków dramatycznie przyspieszył. Wojna z bolszewikami, wojna z armią Denikina, wojna z Polakami, wojna w sojuszu z Polakami przeciwko bolszewikom. Zamach stanu, rok dyktatury Pawła Skoropadskiego (pod niemieckim protektoratem), kolejny zamach stanu i przywrócenie URL… Wreszcie – pokój ryski i uznanie przez państwa świata stworzonej przez bolszewików Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

Niepodległa Ukraińska Republika Ludowa przestała istnieć. Mimo to datę jej powstania – 22 stycznia 1918 roku – można uznawać za jeden z „początków” ukraińskiego państwa.

Kolejna historyczna data to 24 sierpnia 1991 roku. Rada Najwyższa miejscowej republiki radzieckiej ogłosiła wówczas Akt Niezależności Ukrainy. W grudniowym referendum wybór niepodległości od Rosji poparły wszystkie regiony, nawet Krym!”

Cytat pochodzi ze strony

W tak zwanym międzyczasie nastąpił rozwój brunatnego nacjonalizmu ukraińskiego, który później został przefarbowany na czerwony przez były ZSRR.

Ukraina jest młodym państwem, które nie potrafiło umocnić własnych granic. Bo do tego była potrzebna wola i świadomość polityczna, jak i posiadanie zdolności dyplomatycznych. Potrzebne było również zdanie sobie świadomości z tego, że owszem, były kraje bardziej brunatne, ale te państwa od ponad 70 lat miały czas na pokazanie światu, że są zupełnie inne, niż były. Ukraina tego nie dokonała. Nie stała się krajem demokratycznym, potrafiącym własnym obywatelom przekazać wizję swobody prawdziwej, a nie wyimaginowanej Wielkiej Ukrainy. Nie tędy droga do demokracji. Ukraina nie brała pod uwagę tego, że Donieck ma inne zdanie w tym temacie.

Tak więc siłą rzeczy jasne się stało, że Ukraina do NATO miała i ma drogę zamkniętą.

W dzisiejszej Ukrainie ja osobiście czuję zagrożenie. Zagrożenie spowodowane przez pana Żełeńskiego, który cały czas uważa się za zbawcę Europy, ba, niemal świata.

I to jest moje zdanie osobiste na temat, czy Ukraina powinna być w NATO.

Quo fugis, homo? Ukraina i nie tylko

8 Maj, 2022

Tak sobie myślę, że ściągnę na siebie wiele złych emocji. Tylko ja zbytnio się tym ne przejmę, mam prawo myśleć, ba, nawet więcej, mam prawo myśleć inaczej niż większość.

Jutro jest 9 maja. No i ciekawa jestem, czy sprawdzi się to, co mi siedzi w głowie, jak nie jutro, to w najbliższej przyszłości.

Otóż taki scenariusz mam w głowie –

Pan Putin ogłasza częściową lub pełną mobilizację, wysyła na Ukrainę, powiedzmy 500 tysięcy żołnierzy. Ukraina zostaje zrównana z gruntem.

Efekt dla Unii Europejskiej już w tej chwili, bez tego działania, jest bardzo zły. Jeśli zaś pan Putin pójdzie w stronę zniszczenia Ukrainy to co się stanie?

Ano – już w tej chwili eksport zbóż z Ukrainy został zablokowany. Co dalej? Głód w Afryce (w pierwszym rzędzie). Dalej – setki tysięcy ludzi z Afryki ruszą do Edenu, czyli do Unii Europejskiej. I w tym momencie pan Putin zostaje władcą świata.

O co, moim zdaniem, w tym wszystkim chodzi? Jak zwykle, o interes, tylko nie europejski, nie, nie. To kolejny konflikt wywołany przez USA w imię demokracji. A tak naprawdę chodziło o Nord Stream II, czyli o to, że państwa europejskie będą mniej zależne od dostaw nośników energii z USA. A USA ma fatalny stan finansów państwa. Czyli co trzeba zrobić? No cóż, Ukrainie marzyło się być w NATO. W latach 2008-2009 udało się ten pomysł storpedować. Teraz „amerykańscy przyjaciele” postanowili powrócić do tej „jedynie słusznej idei”, pewnie podpowiadając cichcem, że „my wam pomożemy”. No i pomogli …

Państwowość Ukrainy jest niezbyt długa i dość mocno skomplikowana. I tu od razu mówię – dla mnie słowa pana Żełeńskiego o tym, że w historii Ukrainy nie było barw czarnych i brunatnych – jest zwykłym (nie nazwę tego dosadniej), kłamstwem.

Tu odsyłam zainteresowanych do faktów historycznych

https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/ukraina/35086,Wolynski-konflikt-pamieci.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrai%C5%84ska_Rewolucja_Narodowa

Nie chcę prowadzić dysputy na temat historii, ale fakty są niepodważalne. Ukraina dla mnie była, jest i będzie państwem nacjonalistycznym. Co obecnie, niestety, również się sprawdza. Ostatnio była notka na temat blogera, Ukraińca, mieszkającego od 2016 roku w Hiszpanii. Tenże pan śmiał pisać nie po myśli obecnych władz Ukrainy. Co zrobiono? No cóż, uznano to „tylko” za zdradę i zażądano zamknięcia „wrogiego” osobnika. Szczęściem, Hiszpania wypuściła człowieka z kazamatów i tylko ma zakaz opuszczania Hiszpanii, czego pewno i tak on by nie uczynił. Czyli pan Żełeński opanował do perfekcji stare, sprawdzone wzorce z czasów i brunatnych i komunistycznych – „kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”. Jakie to budujące demokrację …

Pan Żełeński miał możliwość zakończenia tej wojny ponosząc koszty, oczywiście, bo oddanie części terytorium (z którym od 2014 roku sobie nie radził), to według mnie i tak nie była wygórowana cena za bycie państwem niepodległym i neutralnym. Nie jestem przekonana, że obecne straty ludzkie i materialne są ceną, którą naród ukraiński chce płacić.

Wydając dekret zabraniający mężczyznom opuszczania terytorium kraju, pan Żełeński nie dopuścił do zagłosowania „nogami”, czy chcą walczyć, czy też wolą normalne życie. A normalnego życia w Ukrainie dłuuugo nie będzie, o ile kiedyś to nastąpi.

Pomoc – tak, ale nie zbrojenie. Takie jest moje zdanie. Ta wojna już by się skończyła, gdyby nie to, że ciągle jest wysyłany sprzęt, amunicja, rakiety i inne takie.

Pomoc humanitarna, tak, ale nie sankcje na Rosję, które niszczą Unię Europejską, nie embarga na gaz, ropę i piorun wie, co jeszcze. Pan Putin znajdzie inne rynki, a Europa udusi się własną ręką.

Była stabilizacja, był handel z Rosją i Ukrainą, działało wszystko po tej stronie Atlantyku stabilnie, cóż, do czasu, aż USA stwierdziło, że traci interesy.

Ile nieszczęść sprowadziła na Europę i świat polityka „wielkiego brata zza oceanu”? Czy już o tym nikt nie pamięta?

Ile ofiar było na przykład w Afganistanie? I co wyszło z wprowadzania demokracji w tym kraju? Ano teraz są Talibowie … Kraj został cofnięty w rozwoju. A Irak, Iran, Libia i inne? Nikt tego nie widzi, że USA ma w głębokim poważaniu demokrację, USA dba tylko o własne interesy? A Unii Europejskiej wprost nie trawi?

No i wracając do pana Żełeńskiego – wiem, nie jest to polityk, co często widać, ale uważam, że roszczeniowość tego pana przechodzi wszelkie pojęcie. „Dajcie nam to, to i tamto”, świecie „daj” i nie pytaj, cy to ma sens.

Pan Żełeński jest na dobrej drodze do zniszczenia nie tylko własnego państwa, ale i do tego, że bezpieczeństwo i stabilność gospodarki światowej zostanie zrujnowana.

Bardzo się dziwię szefom krajów unijnych, że tak łatwo dali się wmanewrować w niweczenie stabilizacji własnych krajów, jest to dla mnie rzecz nie do pojęcia.

Mieszkam od 5 lat w DE i jestem bardzo ciekawa, jak Niemcy, zwykli ludzie, długo wytrzymają wzrost kosztów utrzymania, a co będzie jesienią, kiedy przyjdą rozliczenia roczne za ogrzewanie, prąd i inne? A głupia nagonka na szefa rządu niemieckiego w sprawie dostaw ciężkiej broni nie ma końca. A to jeden z niewielu szefów rządu, który nie chce zniszczenia gospodarki swojego kraju.

To wszystko temat – rzeka, może, o ile przetrwam krytykę, napiszę więcej, bo mam jeszcze wiele innych przemyśleń.

Chyba wiosna idzie …

23 lutego, 2022

Tak, bardzo długo się nie odzywałam.

Trudno mi się pozbierać, ale powoli, powoli zaczynam wychodzić ze skorupy. Może dlatego, że tyle na świecie się dzieje, może dlatego, że faktycznie wiosną u nas już pachnie. Jeszcze słońca mało, ale dzień coraz dłuższy i cieplej.

Szczególnie mnie słowo „cieplej” cieszy z uwagi na widmo rozliczenia ogrzewania …

Cóż, nasz budynek jest ogrzewany gazem i w dodatku jest pod ochroną, jako pamiątka tutejsza. Tak, że nie ma mowy o instalowaniu paneli na dachu, czy innych wynalazkach. Nawet, z uwagi na specyficzną konstrukcję podpiwniczenia nie ma jak tejże ocieplić. O energię elektryczną się nie martwię, nasz dostawca prądu jest „zielony”.

I tak sobie myślę, czy aby na bank te wszystkie niby sankcje, które są wymyślone przede wszystkim przez USA, bardziej nie dotkną Europy, niż Putina … Szczególnie mam na myśli nieszczęsny Nord Stream 2. Szkoda, że nie został wcześniej uruchomiony. Dziś podawano w TV – Zdf, że Europa jest w 40 procentach zaopatrywana w gaz z Rosji. Gdzie Europa znajdzie te 40 procent potrzeb? W USA? Bzdura !

Nie powinna mnie już interesować sytuacja w Polsce, ale tam się urodziłam, żyłam i teraz patrzę, jak wszystko się wali. Opowieści o budowaniu bazy odbioru gazu ze statków, bo Świnoujście nie da rady, bajki o dzierżawie gazo-statków, no, to już jest czysta fantazja. A koszty? Pamiętam, jak Polska zrywała umowy długoterminowe na dostawy gazy z Rosji, a teraz co? Ani innych źródeł, ani kasy. A Putin zrobi to, na co się zapowiadało już dawno.

Jeśli USA i Europa sądziła i marzyła o tym, że Putin zgodzi się na zainstalowanie Ukrainy w NATO, to chyba kogoś, mówiąc kolokwialnie, pogięło. Nawet nie wspominam o tym, żeby Ukrainę miano przyjąć do UE. A Putin miałby się temu przyglądać spokojnie. Odczekał, wybrał czas i miejsce i ruszył. Nie jestem zwolenniczką ani Rosji, ani Putina, jestem przeciwna uzależniania kogokolwiek i w jakikolwiek sposób. Niestety, kochani przez Europę (a szczególnie Polskę), sojusznicy w postaci USA pokazali co się dla nich liczy. Nic, poza własnym interesem !

Dobra, dość, bo mi adrenalina skacze.

W domu wszystko w porządku, nie licząc kłopotów zdrowotnych mojego Ślubnego, cóż, czas leci, my w wieku mocno dojrzałym. Tak, czy siak – leczenie w DE jest w mojej ocenie takie, jakiego w PL dłuuuugo nie będzie. Ostatnio specjalista od artretyzmu doszedł do wniosku, że lek na złagodzenie tej przypadłości będzie lepiej działał w postaci zastrzyków do samodzielnej aplikacji, niż w tabletkach. Oki, recepta, do apteki, zapłaciłam 10 euro. Czytam paragon – cena 280 euro za 12 sztuk … Już to widzę w PL …

Wracając trochę do lata. Nasz wierny Kumpel, kundelek niespotykanej postury i charakteru, zakończył swój pobyt po tej stronie i przeszedł przez tęczowy most. Jeszcze bardziej pusto się w domu zrobiło. Nie chciałabym mieć już innego psa. Raz, że tyle lat on był, a dwa, że niestety, te obowiązkowe spacery czasami mogą być problematyczne. I tak sobie kiedyś ogłoszenia przeglądałam i wpadły mi w oczy koty. Myślałam o jakimś zwykłym dachowcu ze schroniska, ale jak przejrzałam warunki adopcji, to już miałam zrezygnować całkiem. Pewnego dnia moja Córcia podesłała mi link do ogłoszenia o sprzedaży trzech kotek rasy Maine Coon, bardzo tanio, jakieś 100 km od nas. Była szara pręgowana, czarna i ta biała. No, prawie biała, ona właściwie zalicza się do shaded maine coon. Ma na wewnętrznej stronie przednich łapek lekkie muśnięcia rudym kolorkiem. Bardzo małe i prawie niewidoczne. Cóż, kupiliśmy. Na początku miała stress, wiadomo, nowe miejsce, nowi ludzie i w dodatku chyba była źle traktowana. Do dziś ma jeszcze pewne urazy dotykowe i nie znosi być brana na ręce. Za to w nocy – dodatkowe ogrzewanie i mruczana kołysanka. Ma tak mniej więcej 3 może 4 lata, nie należy do tych ogromnych maine coonów, ale ma za to „pieski” charakter. Chodzi za nami, miauczy, żeby się z nią bawić, nareszcie zaczęła sporo jeść i wita nas w drzwiach, jak wracamy do domu. A, nazwaliśmy to stworzonko Fizia z uwagi na zwariowany sposób zabawy !

Mam nadzieję, że uda mi się zrobić jej jakieś dobre fotki, pod tym względem nie możemy się dogadać, niestety…

No i to tyle na razie, mam nadzieję, że nie zniknę znowu na rok …

Kolejny rok mija…

15 grudnia, 2020

Dziś 15 grudnia…

Tak wiem, to tylko data w kalendarzu – teraz. To będą już drugie święta tylko ze zdjęciem. Czas mija, ale są takie daty, które chciałabym umieć wymazać z kalendarza. Niestety, się nie da.

Jak dobrze, że w tym roku przyjedzie moja Starsza i Vale. Mam cichą nadzieję, że na więcej niż półtora dnia. No i myślę, że lockdown nie doprowadzi do zakazu poruszania się po DE. Jak na razie nie mam problemów z wjazdem i wyjazdem ze Szwajcarii. Nadal jestem w Zurychu raz w tygodniu. Mój były Szef radzi sobie dobrze w Senioren Residenz, jest zadowolony. W sobotę jedziemy w odwiedziny. No i obiadek w restauracji tejże rezydencji, a powiem, że kuchnia tam jest bardzo wysokiej jakości.

Mieli wirusa, oj, mieli. Trzy osoby w sekcji specjalnej, to znaczy tam, gdzie mieszkają osoby już wymagającej stałej opieki plus kilka osób z personelu tegoż. Ale nikt nie musiał być transportowany do szpitala, przeżyli. Oczywiście była kwarantanna i zakaz wychodzenia, zakaz odwiedzin. Teraz już jest ok i możemy jechać. W Szwajcarii jest też ciężka sytuacja i to do tego stopnia, że kliniki zaczynają ledwo dychać od naporu obowiązków. U nas jest cały czas bardzo dużo nowych zakażeń, niestety. Obawiam się, że po świętach i na początku 2021 roku będzie jeszcze gorzej. Cóż, nie wiem, jak to paskudztwo można opanować. Moim zdaniem najlepszy efekt dały ograniczenia z wiosny, ale niestety, tak dalej się nie da. Nie można znowu zamknąć granic, fabryk i takich innych. Żadne państwo tego nie przetrzyma raz jeszcze.

Dzisiaj odebraliśmy z apteki maski z filtrem. Teraz mamy po trzy, a w styczniu dostaniemy następne i jeszcze raz na wiosnę. Pierwsze za darmo, następne będą po 2 EUR za 6 sztuk. Czyli można chociaż w ten sposób starać się chronić ludzi tych, którzy są w grupach ryzyka zamiast wydawać kasę na idiotyzmy typu ochrona jedynego wodza narodu. Nie, nie będę pisać o tym, co sądzę o sytuacji w PL. Jest to temat, który wywołuje u mnie odruchy wymiotne i cisną mi się słowa mało parlamentarne, chociaż właściwie – w polskim parlamencie ostatnio modne. Cóż, taki mamy klimat.

Nam się żyje normalnie, po prostu normalnie, wreszcie. Gdyby tylko była z nami ta, której tak bardzo brakuje, albo gdyby Starsza bliżej mieszkała. Nie można, niestety, mieć wszystkiego, trzeba brać to, co się da z życia i umieć się cieszyć drobiazgami.

W Singen mamy nową atrakcję o nazwie Cano. Centrum handlowe o powierzchni 20 tys. mkw. Blisko bardzo, pięć minut spacerkiem. Jeszcze nie wszystko wykończone, nie wszystko otwarte, ale jest gdzie połazi ć, popatrzeć no i wreszcie znowu Edeka pod bokiem. Szkoda mi tych ludzi, którzy tam pootwierali swoje biznesy, ledwo 10 grudnia otwarcie, a od jutra zamknięcie, tylko spożywka i drogeria zostaną. Reszta do 10 stycznia, co najmniej, zamknięta będzie.

Czuję się trochę słaba psychicznie. Jakoś tak. Może gdyby nie ta cholerna pandemia, może gdybym gdzieś mogła pojechać na jakieś krótkie zlecenie, może by było lepiej. Z drugiej strony – jak zostawić Ślubnego samego w domu? Niby kardiolog mówi, że jest dobrze, specjalista chirurg stwierdził, że po operacji aorty brzusznej tętniak się zmniejszył, ale wiem, że samotność to zła sprawa. I to obojętne czy tutaj, czy w PL – tam już nikogo z naszych bliskich nie ma. Nie chodzi więc o tęsknotę za krajem – nie, absolutnie, tylko o zwykłe samopoczucie. No i dlatego tak sobie piszę, trochę żeby się wygadać. Czasami pomaga mi to zebrać myśli, tyle, że humoru mojego dawnego już tu nie ma. A, tam, może wróci ?

Żeby już nie smęcić –

wszystkim, którzy tu zaglądają (jeszcze), życzę spokojnych, szczęśliwych i najważniejsze – zdrowych Świąt i lepszego Nowego Roku.

Wirusa ciąg dalszy

16 kwietnia, 2020

Jak pisałam, 2 kwietnia wysłałam przez stronę internetową mojej Izby Handlowej wniosek o pomoc z uwagi na to, iż nie mogę świadczyć usług.

W dniu 14 kwietnia dostałam mailem info, że wniosek poszedł do wyznaczonego banku, to znaczy, że został przeczytany i uznany. Dzisiaj mam pieniadze na koncie …

I to jest pomoc. Rząd Niemiec zdaje sobie sprawę, że wśród setek tysięcy tych wniosków mogą być również takie, które są zwykłym oszustwem, ale minister gospodarki oficjalnie powiedział, że nie w tym rzecz, żeby teraz sprawdzać wszystko, tylko sprawą najważniejszą jest to, żeby ludzie nie wpadli w długi i to nie z ich winy. Na dochodzenie, czy pomoc była poprawna władze mają bodajże 3 lata.

Z przerażeniem i wręcz z niewiarą czytam, co polski rząd wymyśla i obawiam się, że dojdzie w PL do katastrofy. Nie tylko politycznej, ale i ekonomicznej. Ludzie zostawieni sami sobie, wręcz okłamywani. Niebawem znajdą się tysiące zwolnionych pracowników pod ścianą.

A tymczasem polski nie-rząd uzupełnił kadry Ministerstwa Finansów w sposób kuriozalny. Jeden Vice – jakiś młokos 29 letni, jedna harcerka (nie mam nic przeciw harcerzom, ale niekoniecznie pani w wieku 25 lat i bez żadnego wyższego wykształcenia nadaje się na Vice-ministra, no, ale sorry, ona lubi zbierać papierki po czekoladkach, więc może …) i trzeci specjalista, wzięty bezpośrednio z KFC. No, suuper kadry ! Chyba, że to zaplanowane mięso armatnie, ale ja im nawet nie współczuję.

I właściwie jeszcze tylko sprawa monstrualnej akcji na lotnisku – no cóż, szczytem hipokryzji jest kupowanie czegoś za pieniądze spólek z przewagą udziału państwa, wyrzucaniem ICH kasy na coś, co być może wcale w szpitalach się nie sprawdzi i w dodatku robienie tego za koszmarnie wysoką opłatę transportową. A na końcu szopka pod tytułem „jak dzielnie rząd pomaga”. A na końcu jeszcze sprzedaż po dobrze skalkulowanej cenie będzie?

Pani Kulczyk załatwiła zakup, transport bez fanfar. Nie po to, żeby zarobić na maskach, tylko je DAĆ tam, gdzie potrzeba. I też polała się fala hejtu, bo przecież za autostrady trzeba płacić, dorobiła się na krzywdzie i takie inne. O ile wiem, nikt nikomu nie nakazuje używać tych autostrad, nie pasuje, jedź bocznymi drogami. Skoro p. Kulczykowie mają taką, a nie inną umowę, to z niej korzystają. A pretensje to na Berdyczów.

No i to tyle, bo jak zacznę się rozpisywać i komentować resztę bzdur dzisiejszych, to mi znowu ciśnienie skoczy i nie usnę.

 

 

No to co – jedziemy z virusem

2 kwietnia, 2020

Adam, zacznę od odpowiedzi na Twój komentarz.

Czy w Polsce jest panika ? Moim skromnym zresztą zdaniem, w PL występują dwa modele reakcji na sytuację.

1/ Część społeczeństwa wpada w skrajną panikę typu „każdy zarażony umrze”.

2/ Znaczna część uważa, że „Polacy, nic się nie dzieje, to tylko gra sił ekonomicznych”.

Co jest gorsze – nie wiem.

Cały czas media bombardują statystykami, ale to są statystyki ciągle niepełne, bo nie ma porównań tak ważnego czynnika, jak ilość wykonywanych testów. Część statystyk jest fałszowana, nie będę pokazywać palcem. Przyczyny fałszowania, moim zdaniem, są takie, że

1/ są kraje, gdzie służba zdrowia jest całkowicie nieprzygotowana do sytuacji i nikt nie ma zielonego pojęcia, jak naprawdę to wygląda,

2/ są kraje, gdzie testy są i się je robi, ale sytuacja jest zbyt dynamiczna i statystyki po kilku godzinach można sobie w d…ę wsadzić,

3/ są kraje, gdzie służba zdrowia przede wszystkim chce wiedzieć, ilu obywateli ma zarażonych i jak to się ma do ilości miejsc w szpitalach, a reszta jest jakby mniej ważna.

Nie ma jednej recepty, z wyłączeniem sytuacji, gdzie służba zdrowia leży, zaraża się i nie ma żadnego wsparcia od rządu (nie-?), gdzie obywatele są zostawieni sami sobie nawet z objawami, gdzie obywatele nie mają wsparcia ekonomicznego, bo kasa państwa już dawno jest pusta, a nawet jeszcze gorzej. Ta sytuacja nawet Orwellowi by się nie przyśniła.

Tu, gdzie mieszkam, paniki nie ma. Za to jest puste miasto, gdzie po zakupy ludzie wychodzą pojedyńczo, w sklepach odległości zachowane, kasy obsadzone jak nigdy wcześniej, żeby nie było kolejek. W aptekach – wchodzi się wtedy, gdy „okienko” jest wolne.

W parkach pusto pomimo ładnej pogody, tylko ludziska z psami przemykają. Tak jest w moim mieście. W tej chwili ilość infekcji stawia mój land na trzecim miejscu w DE, a już długo byliśmy na drugim miejscu. Widać posłuch spoleczny, być może, zaczyna skutkować.

Po pierwszym etapie, kiedy ludzie masowo kupowali t.zw. „srajtaśmę”, sytuacja wróciła do normy, jest, leży. Środki do dezynfekcji rąk na razie nie zawsze można kupić, ale i nie codziennie wychodzę do sklepów – mam. No i właśnie nabyłam maseczki, zwykłe, bo nie wpadam w paranoję i uważam, że tych super-hiper nie potrzebuję, no i mam sporo rękawiczek jednorazowych. Czyli mogę powiedzieć, że ja, zwykła mieszkanka tego kraju, landu, miasta – mam to, co mi jest potrzebne do osobistego zabezpieczenia. Nie wiem, jak jest gdzie indziej, bo jak mam się dowiezieć? Moje miasto liczy ponad 45 tys. mieszkańców, land – ponad 11 mln ludzi i jakoś to trzeba ogarnąć. Cóż, może gdzie indziej, w innych miastach jest gorzej – ja nie mam powodu narzekać. Co jeszcze – wiadomo jakie są ograniczenia i tutaj nie potrzeba policji, straży, mandatów – ludzie rozumieją, że inaczej się nie da, a każdy dzień dłuższego panowania pandemii przynosi WSZYSTKIM straty.

A, straty – już wysłałam wniosek, bardzo prosto skonstruowany, o pomoc, jako że nie mogę wykonywać usług z uwagi na męża i na siebie – też jestem w grupie ryzyka. Czy, kiedy i ile faktycznie dostanę – zobaczymy, tych wniosków jest bardzo dużo. Jeszcze muszę napisać o obniżenie podatku i o inne takie podatkowe ulgi – teraz miałam rozliczany 2018 rok i nie bardzo mam ochotę jednorazowo płacić VAT za ten rok. Ale to już mój spec od podatków załatwia.

Ślubny zniósł operację jako tako. Uważam, że wypisano go ze szpitala może o dzień, dwa za wcześnie, ale z drugiej strony, w dniu, kiedy po zrobieniu kontrolnego CT (czwarta doba po operacji), zamykano kliniki i szpitale, w sensie zakazu odwiedzin. Klamry miał zdejmowane w przychodni naszej lekarki domowej, dopiero 24 marca. Ale powoli zaczyna dochodzić do siebie. W ciągu 8 miesięcy miał dwie operacje w pełnej narkozie. Pierwsze dni teraz, po wyjściu z kliniki miałam stracha, był bardzo zdezorientowany, ale powoli to mija.

A mój osobisty pogląd na virusa jest taki –

Powiedzmy, jest grupa 100.000 ludzi zarażonych. Moim zdaniem, tak około 50.000 osób nawet nie będzie wiedziała, że jest nosicielem, ale będzie zarażać ludzi zdrowych.

Z pozostałych 50.000 osób, jakieś 30.000 przejdzie infekcję w miarę lekko, część w domach, część będzie wymagać hospitalizacji.

Z grupy ostatniej może umrzeć od 1.000 do 3.000 ludzi, inni z tej grupy przejdą chorobę ciężko i pradopodonmie pozostaną na zawsze niepełnosprawni.

Czyli – jedno co mogę na koniec powiedzieć –

KTO MOŻE TO SIEDZI W DOMU.